Kilka dni temu, kiedy wydawało się, że nadeszła już ciepła wiosna, wyskoczyliśmy z żoną na Litwę. To od nas dwa kroki, niecałe 20 kilometrów. Tym razem zaniosło nas jednak znacznie dalej, w rejon Ejszyszek, gdzie mieszka zwarta społeczność polska z niewielkimi domieszkami Białorusinów i Litwinów. Polacy według oficjalnych źródeł litewskich stanowią tam 83% lokalnej populacji.

Od lat interesują mnie – jako historyka kultur - losy, postawy i więzi społeczne różnych mniejszości narodowych, żyjących w państwach cudzych. Może płynie to z tradycji rodzinnej, wiążącej mnie z Polakami z pogranicza wschodniej Kowieńszczyzny i Inflant, rzuconymi potem aż nad Wołgę – Tata jeszcze za carskich czasów robił maturę w Saratowie. Może ważniejsze stały się nasze z żoną doświadczenia osobiste: dziewięć lat politycznej emigracji z niejasną nadzieją powrotu do Kraju ( tak, z dużej litery, piszą ten wyraz emigranci polityczni różnych epok…) i wychowywanie dorastających dzieci na Polaków – na przekór cudownej, zamożnej i gościnnej Szwajcarii, a potem życzliwej i ciepłej duchowo francuskiej Alzacji. Asymilacja była niby na wyciągnięcie ręki.

Od wczesnego dzieciństwa (urodziłem się na sześć tygodni przed wojną i okupacją…) byłem wychowywany w poczuciu, że narodowość, choć nad Wisłą czasem się za nią dużo płaci i dlatego też trzeba ją sobie wysoko cenić, nie jest jednak wartością absolutną. Ważniejsza od przynależności narodowej jest moralna prawość – w domu mówiło się o niej PRZYZWOITOŚĆ. Sam nie bądź świnią i świństwa nie dotykaj. Jeśli umiesz, to z nim walcz! Było to pouczenie trudne, ale niezwykle ważne na czasy rządów komuny. Prawdę powiedziawszy, to najpierw ono przywiodło mnie do wiary w Boga i do wspólnoty Kościoła. Głębszy sens tej drogi dostrzegłem znacznie później.

Jesteś Polakiem. Dobro narodu jest ważniejsze od twojego, choć i ono nie stanowi wartości ostatecznej. Mniejszość narodowa zawsze ma trudniej – wszędzie pod górkę. A ty masz być przyzwoity, to znaczy pomagać tym, którzy mają ciężej. Co wynika z tych czterech zdań? Szukanie odpowiedzi na to pytanie mnie osobiście popycha na Litwę, Białoruś, czy do Łatgalii. Tam mniejszością są właśnie moi rodacy. Do tamtejszych scenariuszy pasuję więc chyba najlepiej. Nawet jako osiemdziesięciolatek – ot, po prostu: żeby tam z nimi być.

A na razie – chociażby czasami bywać… Po to często wsiadamy w samochód. A jakie zobaczyliśmy tym razem Ejszyszki, napiszę innym razem. Podobały nam się bardzo.