Starość nie jest taka zła. I na pewno nie jest nudna. Stopniowo uwalniając się (czy będąc uwalniany…) od zajęć i spraw, odżywiam się młodo, czasowej, myślowej, psychicznej. Uczestniczę mniej. Czasem to budzi niedosyt i żal. Ale często ulgę: już nie muszę się tym zajmować, mogę popatrzeć na świat po swojemu. I tu otwierają się nowe perspektywy…

To, co dawniej przeżywałem jako codzienną ciągłą teraźniejszość, dziś lokuję niejako w czasie przeszłym dokonanym, „prawie skończonym”. Słabną stopniowo emocje, rośnie chęć filozofowania. I zaciekawienie, jak będzie dalej… W tym sensie starość okazuje się bardzo dynamiczna: chce przewidzieć dalszy, nowy sens rozpoczętego przed laty życia. Przygotowuję się do tego nowego sensu - i okazuje się to bardzo podniecające. Złudzeń już mniej, Prawda wydaje się bliżej: niedługo wkroczę w zasięg jej światła. Zrozumiem rzeczywistość. W pełni ZROZUMIEM! Przejścia tej granicy światów, boję się, jak dziecko boi się fotela u dentysty. Ale nadzieja Dobra i ciekawość Prawdy jest silniejsza niż lęk. Przyjdź Królestwo Twoje!

Tęsknota za "przyszłością Tam" nie oznacza obojętności wobec "Tu i teraz". Przeciwnie - obraz doczesnego świata okazuje się ważniejszy niż kiedyś i bardziej wyraźny, a przy tym - oglądany bardziej „po swojemu”. Te dwie rzeczywistości: Tu i Tam są ze sobą zespolone - w jakiś sposób się wzajemnie przenikają. Nie wiem, jak - ale z tą niewiedzą jestem spokojny. Tam dowiem się więcej. Czego i wam życzę...