Jak te uwagi o rozmaitych kształtach więzi  jednostki ze zbiorowością wpisują się w obraz współczesnej Europy Środkowo-Wschodniej? Jakie typy zbiorowego MY pojawiają się w tej części kontynentu  najczęściej, które z nich wywierają najmocniejszy wpływ na tutejsze postrzeganie świata i na przeżywane najszerzej potrzeby i niepokoje, aspiracje i dążenia żyjących tu ludzi?

Oblicze całego tego regionu nacechowane jest jego specyficzną historią pradawną i calkiem bliską, jego szczególnym zróżnicowaniem  etnicznym, socjalnym, ekonomicznym, kulturowym i religijno-wyznaniowym, wreszcie  – wyjątkowo skomplikowanymi meandrami zależności politycznych dawnych i obecnych. Chęć dokładniejszego zrozumienia istoty obserwowanych tu dziś różnic każe co chwila sięgać do odległej historii poszczególnych krain i i wręcz calkiem lokalnych okolic, mających za sobą odmienną przeszłość dziejową. Tu często można natrafić na korzenie trudnych do wyjaśnienia współczesnych kontrastów społecznych.  Ale taki „rozpasany hiper-historyzm” badawczy grozi wyraźną jednostronnością w tłumaczeniu zjawisk, które mają miejsce dziś i ilustrują sposób myślenia, odczuwania i reagowania ludzi, głęboko zanurzonych w rzeczywistości wieku dwudziestego pierwszego. W ich myśleniu oczywiście liczy się dziś i jutro, wczoraj już minęło, więc pewnie jest nieważne, a dalsza przeszłość po prostu pozostaje prawie nieznana. Nie dziwmy się, tak bywało zawsze.

Od myślenia  wrażliwsze na sprawy dawne okazuje się ludzkie odczuwanie:  tradycje przeszłości najskuteczniej przekazuje się przecież nie naukową rozprawą, ale wskazaniem na poruszający uczucia symbol. I nie uczony wykład historyka,  ale błysk czy krzyk owego nagle przywołanego symbolu – zwłaszcza tego, który przybliża dawną wspólną krzywdę i ból pradziadów – potrafi skłonić młodych i zapatrzonych w przyszłość zapaleńców do reakcji bardzo żywiołowych, a czasem  znaczących coś cennego właśnie dla jutra . Takich doświadczeń szczególnie wiele znają akurat dzieje Europy Środkowo-Wschodniej…

Symbol pojawiający się w narracji o rzeczach minionych rodzi się z czyjejś refleksji na temat konkretnego wydarzenia, faktu, który myślącemu o nim człowiekowi  wydaje się dobrze znany z własnego w nim uczestnictwa, z bezpośredniej obserwacji, bądź z relacji świadka czy – najczęściej - historyka uznanego w tym przypadku za wiarygodny autorytet. Wartość poznawcza tej wiedzy o fakcie może być oczywiście kwestionowana: nigdy nie jest ani pełna, ani całkowicie obiektywna, a czasem bywa wyraźnie nieprawdziwa. To jednak zmartwienie samych historyków z jednej, a politycznych łgarzy - z drugiej strony. Dla badacza zjawisk zbiorowej pamięci historycznej jest to chyba tylko pytanie o jakość informacji, czyli faktograficznego budulca, z którego zbudowana jest cała forteca ludzkich sądów i przekonań.

Wskazanie na ukryty w jakimś fragmencie minionych dziejów  symbol – to dokonanie przekładu informacji o wydarzeniu z języka  wiedzy historycznej na język mądrościowej opowieści o sensie tego, co się wydarzyło. Pytanie o ów fakt zmienia się w tym momencie: idzie już nie tylko o to, co się mianowicie zdarzyło, ale o to, co to wydarzenie znaczy, czy o czym świadczy. Przez to samo opisany i zinterpretowany fakt zaczyna pełnić funkcję argumentu czy przesłanki w rozważaniu już wykraczającym poza granicę wiedzy historycznej: jedni użyją go w politologii, inni w antropologii czy choćby w etyce. Wydarzenie znaczy, świadczy, staje się symbolem, tylko dla kogoś, kto odczytuje je i interpretuje w określony sposób. Przykładów można tu dostarczyć mnóstwo, wystarczy jednak zajrzeć choćby do opisów wydarzenia z 15 lipca 1410 roku pod wsią Grunwald, zawartych w tekstach, jakie mają budować historyczną pamięć Polaków, Litwinów i Niemców. Są bardzo różne. Trzeba więc chyba przyjąć, że ustalanie listy czy rysowanie mapy ważnych symboli jest narracją z reguły subiektywną. To także wskazuje, że jesteśmy tu poza terenem wyznaczanym przez zasady historii pojmowanej jako nauka.

Niemniej - zbiorowa pamięć historyczna skupia się właśnie wokół znanych ogółowi symboli. I nie wynika to z niedostatku historycznej wiedzy, z szukania sentymentalnej beletryzacji obrazu świata,  czy z politycznej naiwności prostego zjadacza chleba, ale z często ukrywanego, ale obecnego w psychice zapotrzebowania  na tę właśnie  - odczytywaną także i z historii - mądrościową wiedzę o życiu i o wartościach. Można tę potrzebę nieuczonej mądrości bardzo szanować, niektórzy wolą z niej kpić lub przed nią przestrzegać. Na pewno jednak błędem jest niedostrzeganie jej obecności i jej wagi w życiu społecznym. Człowiek jest bytem moralnym i pytania o wartości – te, które podziwia, a za chwilę  zdradzi - mimo wszystko nie przestają go korcić. A potem przychodzą konsekwencje takich zaciekawień: starannie przygotowane projekty polityczne władców napotykają na niespodziane trudności, na nieracjonalny zbiorowy opór fantastów i oszołomów – i historia nagle musi zmieniać swój nawigacyjny kurs. Przynajmniej na dłuższą chwilę…