Tak, Polak…  Polskość jest we mnie naturalna, jak powietrze. Jest niewątpliwa i zarazem mało zauważalna, codzienna. Wydaje mi się najpierw bez określonego smaku, jak woda. Jest po prostu moja. Myśl, że to może ja jestem jej, przychodzi dopiero później i wprowadza emocjonalne napięcie, bo pytam, czy coś z tego może dla mnie wynikać: co jestem tej polskości winien…

Własną polskość zauważam poprzez kontrast z czyjąś nie-polskością, która najpierw wydaje mi się dziwna i właśnie „nie-normalna”. Nie-polskość postrzegam pierwotnie jako czyjś brak, a dopiero potem, po kolejnych doświadczeniach – jako czyjąś inność. Później, w miarę zderzania się z tą innością – zwłaszcza innością nagromadzoną (to doświadczenie emigracyjnych tułaczy) -  czuję, jak moja polskość nabiera dla mnie określonego, niepowtarzalnego smaku, momentami cierpkiego, ale mimo to - zwłaszcza na obczyźnie - wytęsknionego i poszukiwanego.  Życie – także to przeżywane normalnie , w Kraju - uczyło mnie, że istnieje cała rzesza nie-Polaków. Od dzieciństwa przeczuwałem, a z czasem zrozumiałem, że nie-Polacy to też LUDZIE normalni, chociaż jakoś inni. Niektórzy z nich uczestniczą w moim świecie – i tu budzą się kolejne pytania: co z tego wynika dla mnie? a co dla innych, takich jak ja, Polaków? Chyba w tym właśnie momencie w każdym z nas może narodzić się poczucie narodowego MY. Może, ale nie musi. Bywa silniejsze albo słabsze, nacechowane empatią wobec  nie-Polaków, albo zbiorowym – w naszym przypadku: polskim - egoizmem grupowym. Miewa większy lub mniejszy wpływ na moją czy twoją tożsamość.

Źródła poczucia przynależności do wspólnoty genetyczno-kulturowej sytuują się, jak sądzę, przed progiem ludzkiej świadomości, ale szybko go przekraczają. Skoro postrzegany przeze mnie świat okazuje się rozleglejszy od wspólnoty, z której wyrastam, to chcę zobaczyć nasze miejsce i zrozumieć pozycję, jaka nam przypadła w tej szerszej i nie w pełni mi znanej przestrzeni bytowania ludzkiego. Uparcie uczę się świata, studiuję nauki o LUDZIACH i ich kulturach i dowiaduję się, że nie-Polacy bywają bardzo różni, że tworzyli i tworzą wiele rozmaitych wspólnot – zróżnicowanych geograficznie, historycznie, kulturowo – i że tak będzie zapewne dalej… Tu odnajduję pojęcie i kształt Europy i stwierdzam, że jako Polak należę wraz z innymi nacjami do tej szerszej społeczności. Jestem Europejczykiem. To nie żadna moja opcja, to obiektywny fakt.

Obiektywny, ale przeżywany subiektywnie, a więc przez każdego inaczej. W moim akurat  przypadku osobiste wyrywkowe doświadczenie Europy – tej  zachodniej - otwarły trzy wytrychy: religijny kierował ku postaciom, świątyniom i działaniom społecznym Kościoła katolickiego, historyczny – ku wspaniałym śladom kultury, zwłaszcza średniowiecznej,  ale także ku wspomnieniom o drogach polskiej XIX-wiecznej Wielkiej Emigracji, wreszcie trzeci, późniejszy, wynikał z zaangażowań  polityczno-społecznych solidarnościowego pisarza i działacza, którego 13 grudnia 81 zastał na Zachodzie i narzucił jemu i jego rodzinie specyficzne życiowe sytuacje i role. Dość brutalnie uczyło to realiów działania zachodnich instytucji politycznych i tamtejszych związków zawodowych, a także zaskakujących czasem reakcji zachodnio-europejskiej opinii publicznej   wobec biegu wydarzeń światowych. Kształtowana w takich, zdawałoby się inspirujących - ale też praktycznie ograniczających kierunki spojrzenia - warunkach, wizja Europy i polskiego uczestnictwa w jej wielkościach i małościach, uwydatnia raczej historię, niż przyszłość, raczej kulturę, niż gospodarkę i politykę, interesuje się bardziej postrzeganiem wartości, niż dynamiką zbiorowego biegu za dobrobytem. Jeśli to skrzywienie perspektywy, to na nie nic nie poradzę.

Moja Europa – to najpierw spostrzegana szybko wspólnota symboli, a więc znaków wartości. Wartości są uniwersalne, ale wskazują na nie ludziom różnych kultur i cywilizacji symbole różne. Idąc przez świat szanuję tę rozmaitość, nie kpię z niezrozumiałych dla mnie cudzych wzruszeń czy tradycji. Gdy jednak wkraczam na ziemię, gdzie w architekturze, sztuce, tekście literackim czy w pamięci historycznej, napotykam symbole znane mi od dzieciństwa, czuję, że już zbliżam się do domu.